środa, 5 lutego 2014

Nie taki diabeł straszny, jak go malują

Uwaga, uwaga, chwalę się: zaliczyłam wszystkie egzaminy!! Jestem naprawdę szczęśliwa, czuję ogromną ulgę. Ostatnie tygodnie były bardzo napięte, pełne stresu, nadziei i oczekiwania. Czasem miałam już wszystkiego dość, przestałam wierzyć, że może być dobrze i nawet pogodziłam się z myślą, że ferii mieć nie będę, ale koniec końców wszystko potoczyło się bardzo dobrze, a nawet lepiej niż mogłabym sobie wymarzyć :). W połowie stycznia pisałam zerówkę z biostatystyki, ale nie wiązałam z nią większych nadziei, po prostu napisałam, bo trzeba było napisać. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu okazało się, że napisałam ją na 4,5 (!!) i zostałam zwolniona z egzaminu:). Pierwszy egzamin był ustny i stres jaki mi towarzyszył był identyczny jak ten podczas ustnych matur. Na szczęście egzaminatorzy okazali się ludźmi i potraktowali nas łagodnie. Po długiej integracji z mikroekonomią (pieszczotliwie nazywana mikrochujnią ;)) zrezygnowana poszłam na egzamin, a jak zobaczyłam arkusz to się załamałam całkowicie. Przez to zupełnie olałam sobie ostatni egzamin z nauki o człowieku i poszłam na Jana. Po ostatnim egzaminie w skromnym gronie udałyśmy się do pijalni czekolady w Złotych Tarasach żeby opijać sukcesy i zalewać ewentualne porażki. Potem pojechałam do domu i ferie można było uznać za rozpoczęte. Oczywiście w niepewności trzymały mnie te dwa egzaminy, ale już wszystko jedno mi było czy będę musiała jechać na poprawę czy nie. Ostatecznie wszelkie wątpliwości zostały rozwiane wczoraj i jechać nigdzie nie muszę:). Teraz cieszę się czasem wolnym, zupełnie odcięłam się od uczelnianych spraw, dzięki słonecznej pogodzie dużo czasu spędzam poza domem m. in. spacerując sobie z pieskiem po lesie. Żyć nie umierać :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz