poniedziałek, 19 maja 2014

Bezsenność nocy wiosennej

Ulalala, długo mnie nie było. Ale zaczęło być tak dobrze, że aż bałam się o tym pisać. Chyba mogę powiedzieć, że odnalazłam siebie, wiem czego chcę, pokochałam na nowo miejsce, w którym jestem, panuję nad swoim życiem, po prostu pełna homeostaza;).  Trochę czasu mi to zajęło, nie powiem. Jednak w końcu przyszła wiosna i coraz to mocniejsze promienie słońca wszystko rozjaśniły. Czuję, że te wszystkie przepłakane noce zostaną mi wynagrodzone:)
                                                 ***
Noc to dzisiaj miałam paskudną;). Tak dla równowagi ponarzekam sobie. Wczorajszy dzień należał do dość intensywnych. Wyszłam na chwilę do Biedronki, a wylądowałam w Centrum, Ogrodzie Saskim, Placu Wilsona i Bankowym. Pewnie niewiele Wam to mówi, ale dla szybkiego zobrazowania, wypad ten zamiast dziesięciu minut, zajął mi godzin trzy. A ponieważ przygotowana nie byłam, to trochę się zmęczyłam. W związku z tym postanowiłam dużo wcześniej położyć się spać. Położyłam się o godzinie 21:30 w nadziei, że zregeneruję siły i rano wcześniej wstanę. A gdzie tam, na nadziei się skończyło. Najpierw złapał mnie nerwoból w plecach, który promieniował do klatki piersiowej. Pobolało i przestało. Lekki niepokój z tego powodu poczułam (no bo w klatce to raczej boleć bez powodu nie powinno) i stwierdziłam, że świeże powietrze dobrze mi zrobi, więc otworzyłam okno. Na moje nieszczęście tego wieczoru Okęcie pracowało pełną parą i wysyłało w powietrze samoloty średnio co minutę, wprost nad mój blok. Ale nie poddałam się i okno otwarte zostawiłam. Koleją atrakcją były autobusy, które co dziesięć minut zawiadamiały mnie charakterystycznym "pi, pi, pi" o zamknięciu drzwi. Ale nie poddałam się. Na pewno tej nocy moimi sprzymierzeńcami nie byli też motocykliści, którzy do baaardzo późnych godzin nocnych uprawiali sobie wyścigi, z piskiem opon, a jakże by inaczej. Ale nie poddałam się, cierpliwa byłam. Czarę goryczy przelał pan zamiatający ulicę. Wyobraźcie sobie, zupełną ciszę i tylko "szur, szur, szur...", no idzie pierdolca dostać. W tym momencie się poddałam i zamknęłam okno. Mimo to usnąć nie mogłam. Ostatni raz jak na zegarek spojrzałam było grubo po północy, ale o której zasnęłam, nie wiem. Na szczęście po tej niespokojnej nocy nastał, nowy dzień, pełen słońca i pozytywnej energii:). Gdyby tylko takie człowiek problemy miał, to życie byłoby cudowne :D.