Pierwszy tydzień na uczelni za mną. Uczucia mam mieszane. Chyba nie przesadzę mówiąc, że przeżyłam szok. Po pierwsze dojazd. Okazuje się, że zajmuje on trochę więcej czasu niż ustawa przewiduje;). Związane to jest z przesiadką i koniecznością oczekiwania na następny autobus. Przez to zamiast 35 min, jadę ponad 45. Jak przyjdzie zima, to już w ogóle będzie ciekawie. Po drugie czas jaki spędzam na uczelni też daje mi się we znaki. Plan mam tak napięty, że praktycznie codziennie mam na 8 do 20. Czyli jak wychodzę z domu przed 7 to z powrotem jestem przed 21. Po tak długim wolnym, przeżycie poniedziałku było sporym wyzwaniem. Po trzecie tak duża grupa nowych ludzi również mnie przytłoczyła. Ja z natury otwarta jestem i lubię poznawać nowych ludzi, ale ponad 150 osób naraz to i dla mnie za dużo. Trochę obco i samotnie się czułam i niby ciałem byłam na wykładach, ale duchem gdzieś z przyjaciółmi, z którymi musiałam się rozstać. Nowością jest też dla mnie samotne spędzanie czasu, w domu zawsze ktoś był do kogo można było gębę otworzyć, na zakupy, spacer też się zawsze kogoś wyciągnęło, a tu sama siedzę i nie wiem co ze sobą zrobić. Dziś miałam taki nijaki dzień. Chcąc zająć sobie czymś czas i skorzystać z pięknej pogody, wybrałam się do centrum, ale nie bardzo poprawiło to moje samopoczucie, bo mimo, że byłam wśród setek osób i tak byłam sama i nie miałam z kim porozmawiać. Na stancji też muszę zadowolić się Facebookiem, bo moja współlokatorka gdzieś wybyła i wróci jutro. Chyba dopiero teraz zaczynam doceniać realny kontakt z drugim człowiekiem. Już odliczam dni do piątku i jadę odwiedzić moich wariatów:). Obiecali, że przypomną mi "stare, dobre czasy";).
Co do wykładowców to są różni. Jedni śmiertelnie poważni, drudzy na luzie, jeszcze inni zakręceni. Trochę przeraża mnie fakt rygoru dotyczącego obecności, jaki panuje na medycznym. Na wszystkich wykładach, seminariach i ćwiczeniach obecność jest obowiązkowa. Nawet na wf trzeba mieć 100% frekwencji żeby zaliczyć. Jak się opuści zajęcia to trzeba odrabiać w innym terminie, robić prezentację albo ma się dodatkowe pytania na kolokwium. A właśnie, co do kolokwium, to pierwsze szykuje się już 16 października z podstaw ochrony środowiska. A na czwartek mamy w grupach zrobić prezentację z mikrobiologii na epidemiologię.
Wczoraj zapisałam się na wf. Wspominałam o tym, że zapisy miały odbyć się 30 września o 16:00 czyli wtedy, kiedy miałabym wykłady. Na szczęście władze pod wpływem protestu ugięły się i przeniosły zapisy na wczoraj kiedy to cały uniwersytet miał wolne. Wszyscy nakręceni byli, bo "przecież trzeba się zalogować zanim serwer się przeciąży". Pamiętając jak to było z oczekiwaniem na wyniki matur już pół godziny przed godziną zero odświeżałam stronę. Ku mojemu zdziwieniu nie było żadnego problemu z zalogowaniem i zapisaniem się. Wybrałam stretching. Jako jedyny jest optymalną opcją, czyli nie jest grą zespołową, której nie cierpię i jest rano, dzięki czemu nie będę jeszcze później wracać do domu. Niestety jest jeden minus i to znaczący, bowiem mój plan jest dynamiczny i kolejne dni nie są takie same, dlatego na co bym się nie zdecydowała, to w pewnym momencie pojawia się kolizja z jakimś przedmiotem i muszę zdecydować, czy iść na wf czy na zajęcia. Będę się musiała umówić z wykładowcą i trenerem na odrabianie. Mam nadzieję, że nie będą robić większych problemów.
Ciekawe co przyniesie ten tydzień. Pewnie znów dopiero pod koniec tygodnia znajdę czas na napisanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz