wtorek, 17 września 2013

Chaos, chaos everywhere

Wszystko tak szybko się dzieje, że nie nadążam. Tyle rzeczy jest do załatwienia i kupienia, że nie wiem od czego zacząć, więc nie robię nic. Oczywiście nie robię nic związanego ze studiami i moim jako takim bytowaniem w Warszawie, bo na wszystkie inne sprawy zjadę czas. A ten biegnie nieubłaganie, tak że pora zebrać się w sobie i zacząć działać. Pierwsza rzecz, która siedzi mi gdzieś z tyłu głowy to sterta prania, czekająca aż ktoś się nią wreszcie zajmie. Trzeba by też wygrzebać gdzieś z zaświatów walizkę, bo nie ulega wątpliwości, że mi się przyda. Muszę też zrobić porządek z różnymi drobiazgami, przemyśleć to co chciałabym zabrać. Internet to kolejna sprawa, która sama się nie załatwi. Koniecznie muszę przejść się do przychodni i wziąć zaświadczenie, że byłam szczepiona przeciwko WZW typu B. I tu się na chwilę zatrzymam. Uczelnia wymaga zaświadczenia o tym szczepieniu w cyklu 0, 1, 6 miesięcy. Ja byłam szczepiona w cyklu 0, 1, 2, 12 miesięcy. Świadoma tego, że WUM potrafi zrobić z igieł widły, napisałam do nich e-mail, czy to nie problem, że jestem innym cyklem zaszczepiona. Odpowiedzieli, że mam dostarczyć takie jakie mam (no przecież nie zmienię tego, a 19 lat temu nie wiedzieli, że raptem na studiach będą wymagać innego cyklu), ale powinnam zrobić dodatkowo badania na przeciwciała anty-HBS, oczywiście na własny koszt. Tylko śmiechem parsknęłam, chyba nie myślą, że ja dodatkowo będę za jedno badanie kilkadziesiąt złotych wydawać, bo nie pasuje im mój cykl szczepień. W dupach im się poprzewracało i to równo. Już i tak prawie zbankrutowałam na biletach. I tak to nie koniec załatwiania badań, bo po immatrykulacji czeka mnie zrobienie badania na nosicielstwo Salmonella - Shigella, które mam nadzieję, że uda się za darmo zrobić, bo wydawać 110 zł nie bardzo mi się uśmiecha. 
A wracając do tego co mam do zrobienia...przydało by się buty na jesień kupić i nawet upatrzyłam sobie jedne, ale głupotę zrobiłam, że nie kupiłam od razu tylko się zastanawiałam nie wiem nad czym. Przez to wykupili mi i raczej już w moich okolicach ich nie dostanę. Liczę na to, że w Warszawie jeszcze się załapię. Na szczęście udało mi się kupić buty na zajęcia na SOR. Jeszcze tylko biały fartuch muszę skombinować.  No i trzeba by poprosić mamę, żeby jakieś jadło w słoikach zrobiła, bo co to za Słoik bez słoików ;-).

3 komentarze:

  1. Ja się w słoiki nie bawie :D
    Mam od babci sporo dżemów i kompotów, sama zaopatrzyłam się w przetwory z ogórków, żeby nie kupować a takie ,,swojskie,, niebo lepsze ;)
    Reszte zamierzam gotować sama, taszczenie słoików mi się nie uśmiecha a co za różnica czy mama kupi i zrobi jedzonko w domu czy ja kupię i zrobię sama w Toruniu :P?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dżemy i kompoty nie są w słoikach? ;). Masz szczęście, że umiesz gotować, ja potrafię jajecznicę zepsuć, więc zaopatrzenie się przyda:D Może z czasem się nauczę, ale też jakoś mnie specjalnie do gotowania nie ciągnie ;D.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo aż głowa boli ile spraw do załatwienia :) życzę Ci wystrwałości hehhe :) a co do jedzonka to domowe najlepsze i najzdrowsze :) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń