środa, 11 września 2013

O tym i owym

Ostatnie dni upłynęły mi na totalnym lenistwie i chyba tego mi było trzeba. Pogoda była idealna, biomet bardzo korzystny (przynajmniej dla mnie;)) więc nie pozostało nic innego jak brać garściami i ładować akumulatory na jesienne dni. W weekend odwiedziłam rodzinę na wsi, ale takiej prawdziwej, gdzie zasięgu nie uświadczysz, a za toaletę musi wystarczyć zielona trawka za stodołą;). Pooddychałam świeżym powietrzem, pospacerowałam po polach, cieszyłam się ciszą, za którą pewnie już niedługo będę tęsknić. Przy okazji odkryłam funkcję panoramicznego zdjęcia w telefonie, który towarzyszy mi od ponad 3 lat :).
Poniedziałek zleciał na malinach, wprawdzie zarobiłam tyle co kot napłakał, ale znów poobcowałam z naturą i spędziłam trochę czasu ze znajomymi. Na drugi dzień wstać z łózka nie mogłam tak mnie kręgosłup bolał. Zastany rupieć ze mnie, kilka miesięcy bez wf robi swoje.
 Dziś wreszcie udało mi się załatwić okulistę, do którego wybieram się już kawałek czasu. Postanowiłam wziąć się za swój biedny wzrok, bo jeszcze trochę i będę potrzebowała pomocy przy pisaniu postów;). Pogorszył mi się przez ostatni rok i to na tyle, że zaczynam to odczuwać i staje się to powoli męczące i denerwujące. Potwierdziła to też lekarka, wybadała me czarne oczy na wszystkie możliwe sposoby i orzekła, że na jednym mam plus, a na drugim minus. Czyli na jedno oko widzę źle i na drugie też źle, ale inaczej. Dość skomplikowana to sprawa, bo szkła odpowiednie ciężko dobrać, więc gimnastykowała się kobicina nade mną i drogą prób i błędów udało się mniej więcej dopasować. Mniej więcej, ponieważ idealnie się nie da, bo jak by nie próbować, mózg mój przeżyje szok. I może się zbuntować, i nie chcieć przyzwyczaić do nowego widzenia. A mnie nieszczęsną na bolesne potknięcia i upadki narazić. Jeżeli zbuntuje się na tyle, że będę wpadać w krzesła, stoły, nie trafiać w drzwi albo inne nieprzyjemne odczuwać skutki, to mam się zgłosić jeszcze raz na zmianę szkieł. Mam nadzieję, że dojdę do porozumienia z moim centrum dowodzenia i obejdzie się bez kolejnej wizyty i co za tym idzie, bez ponownego wydawania pieniędzy. Jak by nie było, za kilka dni mój image ulegnie zmianie:).

Jutro znów jadę do Warszawy z korektą od lekarza medycyny pracy. Jeszcze studiów nie zaczęłam, a już nauczyłam się i doświadczyłam jednej rzeczy: jeżeli chcesz nabawić się nerwicy, kurwicy czy depresji to uczelnie i urzędy sprawdzają się idealnie...


2 komentarze:

  1. Czas przywyknąc do uczelni i urzędów ;)
    W uczelni byłam raz i po kłopocie :P
    Za to po urzędach plątałam się łatwiąc prawo jazdy :D buu

    Skąd ty taką wieś wyrwałaś? Mieszkan na wsi, mam prąd, wodę, łazienkę i nawet zasięg!

    OdpowiedzUsuń
  2. Na wschodzie Polski, skąd pochodzę, jest wiele wsi, gdzie czas się zatrzymał;)

    OdpowiedzUsuń