niedziela, 29 września 2013

Melduję się

Nareszcie znalazłam chwilę czasu, miałam napisać coś od razu jak Internet podłączą, ale tutaj tak szybko czas leci, że ani się obejrzałam, a z piątku zrobiła się niedziela.
W środę stawiłam się w Warszawie, wszystko było ładnie zaplanowane, praktycznie co do minuty: jedziemy z domu prosto na uczelnię, ja załatwiam co mam do załatwienia, jedziemy na stancję, tata naprawia ostatnie usterki, my kobiety w tym czasie robimy zakupy i po południu rodzina wraca. Niestety, a może stety los spłatał nam figla i ta ostatnia usterka zamieniła się w prawdziwą katastrofę. Opanowana została ona dopiero następnego dnia przez właściciela.

Jak dobrze, że nie jestem zupełnie sama w tym wielkim mieście, mam małą paczkę znajomych ze swojej miejscowości dzięki której już ten sam wieczór miałam wypełniony do późnych godzin nocnych. Co nie zmienia faktu, że pierwsza noc była straszna, nawet troszkę sobie popłakałam. W czwartek byłam na pierwszej imprezie integracyjnej z UW, a wczoraj na imprezie z mojej uczelni. Poznałam dużo nowych ludzi, ale z mojego kierunku tylko jedną, chociaż jest on najliczniejszy. Nie sądziłam, że studenci są tak otwarci, spodziewałam się tego, że pójdziemy i będziemy sami siedzieć, a tu co chwilę ktoś się do nas przysiadał. W pewnym momencie siedzieliśmy ściśnięci jak sardynki, ale co tam;).
Dziś chwila oddechu i jutro się zacznie. Czeka mnie chrzest bojowy, bo wykłady mam od 8:00 - 20:15 bez okienka. W ogóle plan mam napięty, tylko piątki mam luźniejsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz